Życie bez celu. Manifest wolności od wyścigu szczurów.


Każdego dnia jesteśmy bombardowani komunikatami, które mówią nam, jak ważne jest stawianie sobie celów, ich realizowanie, osiąganie sukcesów. Przypomnienie o tym, by „nie przestawać dążyć do marzeń”, „nie zadowalać się małymi krokami” i „nigdy się nie poddawać” to już niemal codzienność. Wszędzie wokół nas media, literatura motywacyjna, reklamy, a nawet rozmowy przy kawie czy w biurze kładą nacisk na to, byśmy nieustannie pędzili do przodu. Cele, marzenia, wielkie plany – to hasła, które wprowadzają nas w stan ciągłej gonitwy, w której stajemy się nie tylko zdobywcami, ale i niewolnikami naszych własnych oczekiwań.
I tak jak łatwo jest usłyszeć, że cel jest „kluczem do sukcesu”, tak rzadko mówi się o tym, co się dzieje, kiedy ten cel staje się jedynym napędem naszego życia. Wydaje się, że każdy moment spędzony bez określonego celu, bez jasno wytyczonej drogi, to czas stracony. W książkach motywacyjnych czy w mediach społecznościowych nie znajdziemy wielu przykładów osób, które osiągnęły sukces, bo po prostu odpoczywały, słuchały siebie i pozwoliły sobie na bycie w teraźniejszości. Zamiast tego ciągle spotykamy historie ludzi, którzy nie zatrzymali się na chwilę, bo przecież „czas to pieniądz”, a „nigdy nie jest za późno, by zacząć osiągać”. W tej kulturze „nieosiągania” uznawane jest za porażkę.
Pamiętam, jak kilka lat temu uczestniczyłam w jednym z warsztatów motywacyjnych. Zanim w ogóle zaczęliśmy omawiać temat, prowadzący zapytał nas, jakim celem chcielibyśmy się zająć w nadchodzących miesiącach. Każdy z uczestników musiał wypisać przynajmniej trzy cele, które chciałby zrealizować w ciągu roku. Oczywiście, odpowiedzi były szybkie: większa sprzedaż, awans, podróże, lepsza kondycja fizyczna. Jednak po chwili ktoś z grupy zadał pytanie, które nie pasowało do scenariusza warsztatu: „A co, jeśli nie chcę mieć celu na ten rok?”. Nagle w sali zapadła cisza. Prowadzący, trochę zaskoczony, spojrzał na niego, jakby w jego słowach było coś niepokojącego. „Cel to coś, co musi być – inaczej jesteś jak zatoniony okręt, nie wiesz, dokąd płyniesz” – odpowiedział.
W tym momencie poczułam, jak ogromna presja jest związana z nieustannym dążeniem do celu. To nie tylko temat tego warsztatu, ale całego naszego życia zawodowego, a także osobistego. Od małego uczymy się, że aby być kimś, musimy mieć plany, konkretne cele, musimy sięgać po więcej. Nie mamy czasu na odpoczynek, na przerwy, bo wtedy przecież „stoimy w miejscu” – a kto chce stać w miejscu, kiedy wszyscy dookoła biegną w wyścigu? Jest to presja, która nie pozwala nam zatrzymać się, by spojrzeć na to, co się dzieje tu i teraz, po prostu być.
Nieustanne dążenie do celów stało się niemal obowiązkiem. W pracy, w życiu osobistym, wszędzie. Oczekiwanie, by stale mierzyć swój sukces, by ciągle poprawiać swoje wyniki, by zawsze mieć plan na każdy dzień, stało się nie tylko normą, ale i oczekiwaniem społecznym. Zaczęliśmy identyfikować siebie przez pryzmat osiągnięć, a nie tego, kim jesteśmy, co czujemy, co przeżywamy. Na chwilę odpocząć, zwolnić tempo, pomyśleć o swoich emocjach – to niemal jak luksus, na który nie możemy sobie pozwolić. Wszak życie to nieustanna walka o cele. I w tej walce zapominamy, że nie zawsze celem jest osiągnięcie czegoś. Czasem celem może być po prostu „bycie”.
Odpoczynek – słowo, które dziś, w czasach nieustannego pędu, staje się dla wielu z nas czymś obcym. Zwykle utożsamiamy odpoczynek z lenistwem, brakiem ambicji, chwilą straconą. Wiele osób nie potrafi nawet wyobrazić sobie dnia bez pracy, bez osiągania kolejnych celów. A przecież to w odpoczynku kryje się nasza największa siła, regeneracja i możliwość powrotu do siebie.
Jedną z teorii, która doskonale opisuje znaczenie odpoczynku, jest teoria "flow" autorstwa Mihálya Csíkszentmihályi’ego. Flow to stan, w którym człowiek całkowicie zanurza się w wykonywanej czynności, traci poczucie czasu, a jego umysł jest w pełni skupiony na teraźniejszości. Jest to stan, w którym czujemy się najbardziej twórczy, spełnieni i zrelaksowani. Jednak, jak zauważa Csíkszentmihályi, aby wpaść w ten stan, potrzebujemy pełnej koncentracji i… odpoczynku. Jeśli ciągle jesteśmy zajęci – myślimy o pracy, projektach, zadaniach do zrealizowania – nie jesteśmy w stanie w pełni oddać się temu, co robimy w danym momencie. Tylko wtedy, kiedy pozwalamy sobie na chwilę oddechu, możemy doświadczyć tego magicznego stanu pełnej obecności, w którym działa nasza kreatywność i efektywność.
Kiedy zaczęłam pracować nad równowagą między pracą a odpoczynkiem, zauważyłam, jak ogromny wpływ na moje życie miało pozwolenie sobie na „nicnierobienie”. Przez lata nie znałam tej przestrzeni – dzień po dniu biegłam za nowymi projektami, cele goniły cele, nie potrafiłam na chwilę zatrzymać się, by na spokojnie po prostu być. Z czasem jednak zaczęłam dostrzegać, jak duży wpływ na moją wydajność ma czas, w którym niczego nie robię. Wtedy moje myśli zaczęły się układać w spójne pomysły, a kreatywność rozkwitała. Odpoczynek, który początkowo wydawał się luksusem, okazał się kluczem do mojej efektywności. Właśnie wtedy, kiedy dałam sobie przestrzeń na odpoczynek, zaczęłam podejmować lepsze decyzje i wdrażać bardziej przemyślane rozwiązania.
Korzyści płynące z odpoczynku są nieocenione. Odpoczynek nie tylko zmniejsza stres, ale także pozwala na głębszą regenerację naszego umysłu i ciała. W czasie, kiedy nie jesteśmy zaabsorbowani zadaniami, nasz organizm odpoczywa, regeneruje się, a nasz umysł ma przestrzeń na porządkowanie myśli. Zamiast wpadać w błędne koło nieustannego działania, w którym zaczynamy działać z automatu, odpoczynek pozwala nam przejść do bardziej świadomego i przemyślanego działania. W ten sposób odpoczynek staje się fundamentem dla przyszłych osiągnięć. Właśnie wtedy, kiedy nic nie robimy, nasz umysł odpoczywa, przetwarza zebrane informacje i otwiera się na nowe pomysły.
Czasem warto pozwolić sobie na "nicnierobienie", nawet jeśli początkowo wydaje się to trudne. W chwilach odpoczynku, zamiast szukać sensu w każdym działaniu, możemy po prostu być – pozwolić sobie na bycie w teraźniejszości. Tylko wtedy, kiedy damy sobie tę przestrzeń na zatrzymanie, na „nicnierobienie”, możemy zbudować trwałą siłę do działania. W końcu nie chodzi o to, by ciągle pędzić do przodu, ale by z pełną uwagą przeżywać chwilę obecną i dawać sobie szansę na regenerację. To pozwala nam na większą klarowność, lepsze podejmowanie decyzji i tworzenie przestrzeni do kreatywności. Odpoczynek, choć często ignorowany, jest najprostszym, a zarazem najpotężniejszym narzędziem, które mamy, aby dbać o nasze zdrowie psychiczne i emocjonalne.
W dzisiejszym świecie, gdzie osiąganie celów jest niemalże religią, często zapominamy o tym, co dzieje się pomiędzy wyznaczeniem celu a jego realizacją. Istnieje niebezpieczeństwo, że nasze życie stanie się jedną wielką gonitwą za czymś, co zawsze znajduje się poza naszym zasięgiem, a prawdziwa wartość – doświadczenia i lekcje, które możemy czerpać z samego procesu – zostaje niezauważona.
Zbyt wiele celów może prowadzić do wypalenia zawodowego i psychicznego. Kiedy stawiamy sobie zbyt ambitne, nieustannie rosnące cele, zapominamy o tym, że ciągłe dążenie do ich realizacji może wywołać stres, zmniejszenie poczucia satysfakcji i wypalenie. Ostatecznie zamiast cieszyć się z osiągnięć, zaczynamy żyć w ciągłej presji, obawiając się, że nie zdążymy zrobić wystarczająco dużo, że nie spełnimy własnych oczekiwań. A to, co kiedyś było motywacją, zaczyna nas zjadać od środka.
Ciągła gonitwa za celami sprawia, że zapominamy o tym, co dzieje się po drodze. A to właśnie proces – to, jak przeżywamy momenty codziennego działania, jak reagujemy na wyzwania, jak cieszymy się z małych kroków – jest tym, co kształtuje naszą prawdziwą satysfakcję. Warto skupić się na drodze, którą podążamy, zamiast tylko na końcowym efekcie. Drobne sukcesy, które osiągamy każdego dnia, mają ogromne znaczenie. Czasami to właśnie te małe kroki, chwile radości, które możemy poczuć w trakcie pracy, są tym, co daje prawdziwą satysfakcję i poczucie spełnienia. Zamiast koncentrować się na jednym, dużym celu, lepiej zauważyć postęp, który robimy każdego dnia, bo to on prowadzi do sukcesu w dłuższej perspektywie. Cieszenie się z małych kroków w drodze do celu pozwala na trwały rozwój i wzmacnia motywację, nie wypalając nas przy tym.
Są kultury, które lepiej funkcjonują, gdy ich głównym celem nie jest nieustanne dążenie do osiągnięć, ale po prostu bycie. Na przykład w kulturach wschodnich, takich jak japońska, zwraca się dużą uwagę na proces, rytuał i uważność. Przykład? Japońska ceremonia parzenia herbaty, w której cały proces – od przygotowania akcesoriów, przez zaparzanie herbaty, aż po jej podanie – ma ogromne znaczenie. W tej tradycji nie chodzi tylko o picie herbaty, ale o pełne zanurzenie się w chwili obecnej, w procesie, który wymaga obecności, skupienia i cierpliwości. W takich kulturach osiągnięcie celu nie jest celem samym w sobie, ale naturalnym efektem głębokiego zaangażowania w sam proces.
Zachodni świat, w którym żyjemy, promuje bardziej podejście do życia jako wyścigu – cel, nagroda, sukces, to, co widoczne na końcu drogi. To podejście prowadzi do wypalenia, ponieważ nie dajemy sobie przestrzeni na odpoczynek, relaks, bycie tu i teraz. Kiedy jednak zaczniemy skupiać się na tym, co dzieje się w trakcie – na procesie – zrozumiemy, że życie to nie tylko ciągłe dążenie do zewnętrznych celów, ale także podróż, którą warto przeżyć świadomie.
Warto zatem zadać sobie pytanie: czy moje życie stało się nieustanną gonitwą za celami, a może warto spojrzeć na drogę, którą już przebyłam, dostrzec małe osiągnięcia i cieszyć się chwilą? Zamiast poświęcać się tylko jednemu, wielkiemu celowi, warto odnaleźć równowagę w byciu obecnym w procesie – to tam, w codziennym działaniu, czekają na nas prawdziwe radości i satysfakcja.
Nadmierna presja związana z osiąganiem celów może prowadzić do poważnych problemów psychicznych, w tym stresu, wypalenia zawodowego, a nawet depresji. Badania psychologiczne wielokrotnie dowiodły, że ciągłe dążenie do osiągania zewnętrznych celów, zwłaszcza tych ambitnych, nie tylko marnuje naszą energię, ale również obniża nasze poczucie satysfakcji i dobrostanu.
Jednym z najważniejszych modeli psychologicznych, który bada wpływ celów na samopoczucie, jest teoria celów. Według tej teorii, celowość, która jest postrzegana przez nas jako klucz do szczęścia, może prowadzić do chronicznego stresu, zwłaszcza gdy cele są nierealistyczne lub gdy nie ma równowagi między dążeniem do celów a akceptowaniem rzeczywistości. Im bardziej skupiamy się na zewnętrznych nagrodach – sukcesie zawodowym, finansowym czy społecznym – tym bardziej narażamy się na stres, gdyż nigdy nie jesteśmy pewni, czy nasze wysiłki zostaną docenione. Osiąganie celu, zamiast przynosić radość, staje się tylko przystankiem w drodze do kolejnego „większego” celu, przez co radość z życia jest odroczona na później, a my wciąż czujemy się niespełnieni.
Zjawisko to jest dobrze udokumentowane w psychologii pozytywnej, która zwraca uwagę, że nadmierna koncentracja na celach prowadzi do poczucia pustki, które może pojawić się po osiągnięciu celu. Ludzie, którzy przez długi czas skupiają się na zewnętrznych nagrodach, często odczuwają wewnętrzny brak spełnienia, nawet gdy ich cele zostały osiągnięte. Tylko przez chwilową zmianę podejścia – przyjęcie postawy „tu i teraz” – można odzyskać poczucie równowagi.
W tym kontekście warto przyjrzeć się koncepcji psychoterapeutycznej akceptacji i zaangażowania, która podkreśla, jak ważne jest akceptowanie tego, co mamy w danym momencie, zamiast nieustannego dążenia do przyszłych nagród. Sugeruje, że zamiast uciekać od nieprzyjemnych emocji i dążyć do zewnętrznych celów, powinniśmy skupić się na akceptacji swoich doświadczeń i byciu obecnym w chwili. Zamiast traktować każdy dzień jako przeszkodę na drodze do celu, proponuje się skupienie na tym, co możemy zrobić teraz, co daje nam poczucie sensu, nie oczekując natychmiastowej nagrody. Przeżywanie obecności, uważność na to, co się dzieje w danej chwili, staje się kluczem do wewnętrznego spokoju i zdrowia psychicznego.
„Cel na horyzoncie”, ta wizja nieosiągalnego sukcesu, może wywoływać poczucie niepełności. Wydaje się, że nic nie jest wystarczająco dobre, jeśli nie ma jasnego celu do osiągnięcia. To ciągłe napięcie może prowadzić do chronicznego niepokoju. Bycie obecnym w teraźniejszości, zamiast nieustannie dążyć do realizacji kolejnych, często nierealnych celów, wspiera naszą stabilność emocjonalną. Kiedy przestajemy obsesyjnie myśleć o przyszłości, zaczynamy zauważać bogactwo doświadczeń w chwili obecnej. Dając sobie przestrzeń na „bycie”, mamy szansę na bardziej zrównoważone życie, w którym nie tylko osiąganie celów, ale też radość z codziennych doświadczeń stają się źródłem szczęścia.
Znalezienie równowagi między dążeniem do celu a odpoczynkiem jest jednym z najważniejszych wyzwań współczesnego człowieka. W świecie, w którym każdemu momentowi życia przypisuje się cel i sens, łatwo jest zapomnieć, że czasem najlepszym, co możemy zrobić, to po prostu zwolnić i dać sobie przestrzeń na regenerację. Nie musisz mieć celu, aby się rozwijać. Rozwój nie zawsze musi być związany z ambitnymi planami, a raczej z otwartością na to, co przynosi każda chwila.
Istnieje wiele sposobów na to, by przywrócić równowagę, a jednym z najskuteczniejszych narzędzi w tej drodze jest medytacja. Praktyka medytacyjna pozwala wyciszyć umysł i wrócić do tu i teraz. To moment, w którym nie ma „celu”, nie ma „muszę” – jest tylko bycie. Medytacja uczy akceptowania rzeczywistości taką, jaka jest, bez presji. Nawet kilka minut dziennie może pomóc w osiągnięciu wewnętrznego spokoju i naładowaniu energii.
Mindfulness, czyli uważność, jest kolejnym narzędziem, które może pomóc odnaleźć równowagę. Uważność to świadome przeżywanie chwili obecnej, bez osądzania jej i bez nieustannego oceniania siebie czy swoich działań. Uczy nas bycia obecnym w tym, co robimy, niezależnie od tego, czy wykonujemy rutynowe czynności, czy odpoczywamy. Zamiast martwić się o przyszłość lub przeżywać przeszłość, mindfulness pomaga skupić się na tym, co dzieje się teraz. To klucz do poczucia pełnej satysfakcji i równowagi.
Regularny relaks również ma fundamentalne znaczenie w procesie odnajdywania równowagi. Dbałość o odpowiedni czas odpoczynku, zarówno w ciągu dnia, jak i w dłuższym okresie, może pomóc nam zachować zdrowie psychiczne i fizyczne. Odpoczynek to nie tylko sen, ale także chwile, w których świadomie pozwalamy sobie na oddech – spacer, relaksująca kąpiel, czy chwile spędzone z bliskimi. To czas, który nie jest zmarnowany, ale który pozwala na regenerację i odzyskanie energii do dalszych działań.
Podejście do „małych kroków” to kolejny sposób na znalezienie równowagi. Zamiast pędzić za dużymi celami, warto skupić się na drobnych postępach. Dzień po dniu, krok po kroku. Każdy mały sukces, nawet ten najmniejszy, zasługuje na docenienie. To w małych krokach często kryje się prawdziwy rozwój, który nie wywołuje poczucia wypalenia, ale prowadzi do trwałego postępu.
Równocześnie należy pamiętać, że odpoczynek, uważność i akceptacja są równie ważne jak dążenie do celów w długoterminowej perspektywie rozwoju osobistego. To dzięki tym chwilom oddechu jesteśmy w stanie naładować baterie i z nową energią podejść do realizacji kolejnych zadań. Wzmacniają nas one, dają przestrzeń do refleksji i pozwalają znaleźć harmonię w życiu.
Warto zatem zastanowić się, jak można przełamać presję otoczenia, która nieustannie pcha nas do wyznaczania celów i gonitwy za nimi. Pozwolenie sobie na przestrzeń do odpoczynku i refleksji to pierwszy krok ku odnalezieniu wewnętrznej równowagi. Pamiętajmy, że życie to nie tylko osiąganie, ale również bycie. Czasami to właśnie zatrzymanie się na chwilę i po prostu „bycie” w pełni obecnym w chwili przynosi największe korzyści. Przełamując presję otoczenia, dajemy sobie szansę na to, by naprawdę zacząć żyć w zgodzie z sobą.
Agnieszka Sip - właścicielka firmy Virtus Centrum Wsparcia Aktywności i Rozwoju, marki Akademia Webinaru oraz Redaktor Naczelna kwartalnika “Doradca Kariery”. Wykładowca akademicki na kilku uczelniach. Współzałożycielka poznańskiego Stowarzyszenia WiDoK, działającego na rzecz planowania i rozwoju kariery. Autorka dwóch prac magisterskich: z andragogiki i psychologii, poradników i informatorów oraz książki dla młodzieży: „Praca i ja. Przygoda życia”. Twórca gier szkoleniowych oraz nowoczesnych narzędzi edukacyjnych. Popularyzatorka refleksyjności i empatii w nauczaniu. Doświadczony żeglarz i mama 20 letniego studenta psychologii. Życiowe motto: To, co ważne, usłyszysz tylko w ciszy. Tylko tam odnajdziesz siebie.
Zapraszamy na szkolenie rozszerzające temat:
“Elementy Kaizen – duże cele, małymi krokami”